Witajcie, kinomaniacy! Zack Snyder ponownie zaprosił nas do swojego kosmicznego uniwersum, tym razem w sequelu "Rebel Moon". Część 2: Zadająca rany miała być spektakularną rozgrywką pomiędzy rebeliantami a Macierzą, ale czy na pewno spełniła nasze oczekiwania? Nasza recenzja odkryje przed Wami zarówno blaski, jak i cienie tej gorącej premiery.
Rewolucyjna rozrywka wizualna czy tylko kosmiczne widowisko?
Rebel Moon Część 2: Zadająca rany to kontynuacja zeszłorocznego Rebel Moon Zacka Snydera. Reżyser ponownie zabiera nas w kosmiczną podróż, w której Kora (grana przez znakomitą Zoe Saldanę) staje na czele rebeliantów walczących przeciwko tyranii Macierzy. Jednak czy zadająca rany recenzja tej przygody po prostu okrutnie zrani nasze oczekiwania?
Zacznijmy od jasnego przyznania, że rebel moon część 2 to istna rewolucja w kwestii rozrywki wizualnej. Snyder, utrzymując swój charakterystyczny styl, serwuje nam przepiękne widowiska walk kosmicznych i naziemnych starć na niespotykaną dotąd skalę. Sceny akcji są po prostu zapierające dech w piersiach, a efekty specjalne zapewniają prawdziwy majstersztyk dla oczu.
Jednak gdy już przebijemy się przez tę olśniewającą otoczkę, zaczynają się pojawiać pytania - czy rebel moon część 2 recenzja faktycznie może pochwalić się czymś więcej niż tylko epickim rozmiarem? Wiele osób może poczuć się rozczarowanych zbyt dużą ilością pustych fajerwerków kosztem prawdziwej głębi.
Chaotyczny rozwój fabuły - za dużo postaci i niewykorzystane wątki
Jedną z największych wad zadającej rany rebel moon recenzji jest niestety chaotyczny rozwój fabuły. Snyder wydaje się wprowadzać zbyt wiele postaci drugoplanowych, przez co niektóre wątki po prostu giną w gąszczu wydarzeń, pozostawiając widza z uczuciem niezaspokojenia. Nie da się ukryć, że reżyser najwyraźniej miał ambicję stworzyć wielowątkową, epicką opowieść na miarę klasycznych space oper.
Jednak tak obszerna narracja w przypadku rebel moon 2 zdaje się nie do końca działać na korzyść filmu. Zbyt duża liczba bohaterów, których losy mają znaczenie, powoduje, że momentami trudno jest utrzymać za nimi wszystkimi nadążyć. Co gorsza, część ich historii zostaje zupełnie niedopowiedziana lub zakończona w niewiarygodnie zwięzły sposób.
- Postać Taraka (Staz Nair), który w rebel moon część 2 recenzji zdaje się być zupełnie zmarginalizowany, mimo dużych nadziei po części pierwszej.
- Także wątek Balisariusa (Fra Fee) został znacząco okrojony do zaledwie kilkuminutowej retrospekcji.
- A co z całą masą innych drugoplanowych postaci, które gdzieś tam biegają i zabijają kogoś, lecz ich obecność jest tak niewiele znacząca, że odbiorca może nawet nie zauważyć ich istnienia?
Ów chaos sprawia, że widz może czuć się nieco przytłoczony i poczuje niedosyt w zakresie spójnej, dopracowanej historii, która będzie angażować na poziomie emocjonalnym.
Czytaj więcej: Szokująca historia życia Amy Winehouse. Relacja z premiery filmu o tragicznej gwiezdzie
Rebel Moon 2 - jeden z wielu puzzli w uniwersum Snydera?

Patrząc na rebel moon część 2 zadająca rany recenzję, trudno nie odnieść wrażenia, że jest to jedynie kolejny puzzel w wielkiej układance, jaką Snyder buduje dla swojego rozległego uniwersum. Reżyser zdaje się zakładać, że widzowie będą wystarczająco zaintrygowani, by dalej śledzić ciąg dalszy космиcznej sagi, nawet jeśli poszczególne filmy nie są doskonałe.
Snyder mistrznie zwieńcza rebel moon 2 w taki sposób, że jawnie sugeruje nam powstanie kolejnych sequeli. Finałowa walka na spadającym statku Атицusа tylko podsyca nasze oczekiwania na więcej. Niestety, pojawia się uzasadniona obawa, że reżyser może po raz kolejny zbyt szybko otworzyć drzwi do nowego świata, ale nie za bardzo śpieszyć się z przekroczeniem jego progu.
Choć zadająca rany rebel moon recenzja może nie w pełni przekonać wszystkich widzów, niewątpliwie stanowi wartościową rozrywkę dla fanów kina akcji. Zack Snyder ze swadą zapowiada nam więcej, ale teraz pozostaje tylko pytanie, czy jego космиczne uniwersum będzie miało wystarczającą siłę ciążenia, by utrzymać nas przy sobie na dłużej.